Pamięć odnaleziona

Jeszcze 20 lat temu o żydowskiej przeszłości Koszalina mało kto mówił głośno. Wszyscy słyszeli o getcie warszawskim, niektórzy znali opowieści o dworach cadyków spod Lublina, ale Żydzi na Pomorzu? O tych wiedzieli nieliczni. Wśród nich była niezwykła para przyjaciół: fotografik Zdzisław Pacholski oraz rzymskokatolicki ksiądz Henryk Romanik. Ten pierwszy sprawił, że w 1998 roku pokazana została w Koszalinie wystawa „Anna Frank – historia na dzień dzisiejszy”, ten drugi – od lat zafascynowany kulturą żydowską biblista, poeta i przewodnik po Ziemi Świętej – w  czasie organizowanych w pobliskim Kołobrzegu Dni Tolerancji pytał: Jak długo będziemy udawać, że u nas Żydów nie było?

Do przełomu doprowadziła niezwykła historia, która jest kolejnym dowodem na to, że życie pisze najbardziej nieprawdopodobne scenariusze. Ta historia zaczęła się w 1925 roku, gdy w jednej z żydowskich rodzin na świat przyszedł Leslie Baruch Brent. W 1938 roku, w przededniu wybuchu wojny, chłopcu udało się przedostać z Berlina do Wielkiej Brytanii, czemu zawdzięcza życie. Nikt z jego najbliższej rodziny nie ocalał z wojennej pożogi. W 1989 roku prof. Brent był już wybitnym immunologiem, laureatem Nagrody Nobla i przyjechał po raz pierwszy od ponad 50 lat do miasta swojego urodzenia. Podróżował prywatnie, odwiedzając miejsca związane z życiem jego rodziny, zatem o jego wizycie wiedziało w Koszalinie niewielu. Zdzisław Pacholski trafił na jej ślad dopiero w 10 lat później i z niedowierzaniem odkrył, że na jedynej macewie, która przetrwała wojenną zawieruchę, widnieje nazwisko dziadka stryjecznego prof. Brenta!

Pacholski zdołał przekonać władze miejskie do oficjalnego zaproszenia noblisty i zatroszczenia się o ślady obecności lokalnej wspólnoty żydowskiej. W miejscu, w którym urodził się prof. Brent, wmurowano pamiątkową tablicę. Wtedy zajęto się także kwestią zapuszczonego i zdewastowanego starego żydowskiego cmentarza. W miejscu nowego już cmentarza od lat stał gmach Politechniki Koszalińskiej. Ks. Romanik postawił sprawę jasno: – Jeżeli strona kościelna ma zaangażować się w spotkania z profesorem, to zgodnie z chrześcijańskim i patriotycznym, polskim obyczajem trzeba uszanować cudze groby.

Uporządkowanie i ogrodzenie cmentarza było pierwszym widocznym znakiem zmian w stosunku koszalinian do ich własnej przeszłości. W maju 2005 r. uroczyście otwarto odrestaurowany cmentarz, a już jesienią tego samego roku z inicjatywy ks. Romanika i Zdzisława Pacholskiego przeszedł koło jego bram pierwszy marsz pamięci. Od tego dnia marsz co roku gromadzi ludzi, którym nie jest obojętny los przedwojennych mieszkańców ich miasta, którzy padli ofiarą „nocy kryształowej” – pogromu ludności żydowskiej, jaki miał miejsce w nocy z 9 na 10 listopada 1938 roku na obszarze III Rzeszy Niemieckiej (w jej granicach leżał przed wojną Koszalin). Podczas drogi biegnącej opodal dwóch cmentarzy i miejsca po starej synagodze zebrani modlą się, palą świece, milczą. Ich obecność ma wymiar nie tylko religijny, to wyraz fundamentalnej niezgody na obojętność i brak znajomości własnych korzeni. Od 2010 roku marsz ma także wymiar ekumeniczny, w jego organizację włączył się ks. Sebastian Niedźwiedziński z Kościoła ewangelicko-metodystycznego, przewodniczący Oddziału Koszalińskiego Polskiej Rady Ekumenicznej, podkreślając, że takie spotkania łączą ludzi niezależnie od wyznania. O marszu informują lokalne media, ale większość obecnych zwołuje się esemesami i pocztą elektroniczną – co roku niezależnie od pogody marsz gromadzi setki osób.  

Ks. Romanik niestrudzenie działa na rzecz popularyzacji historii Żydów w Koszalinie – organizuje wykłady, spotkania, zaprasza gości. Jego strategia działania jest prosta: mówić jak najwięcej o dobru, o dobrych ludziach i pozytywnych inicjatywach. Nie powielać stereotypów, nawet tych pozytywnych. I stwarzać ludziom szanse na prawdziwe spotkanie.

W 2006 r. opublikował książkę O Żydach w Koszalinie. Szkice do portretu zbiorowego, która stanowi próbę zebrania wiedzy o losach żydowskich mieszkańców Koszalina w latach 1700–1945, a także ich wpływu na tożsamość współczesnych koszalinian. Autor pisze: „Niech imiona, miejsca i życie dzieci Izraela na naszej ziemi nigdy już nie będą obce”. W publikacji poza esejem historycznym, archiwaliami i elementami kroniki można znaleźć także poezję, za pomocą której ks. Henryk od lat usiłuje wypowiedzieć to, czego nie przekażą żadne mądre księgi. – Czasami zamiast się wymądrzać, trzeba przemówić do serca – twierdzi.

Jego praca widocznie naprawdę przemawia do wielu serc, skoro 19 kwietnia 2007 r. odebrał medal „Powstanie w Getcie Warszawskim” przyznawany przez stowarzyszenie żydowskich kombatantów. Odznaczenie przekazał do miejscowego muzeum, by podziękować wszystkim tym, którzy zaangażowani są w dialog chrześcijańsko-żydowski w Koszalinie. To dzięki ich staraniom po pół wieku nareszcie wraca pamięć przedwojennego, wielokulturowego miasta.

Ewa Karabin

Memory Regained

Twenty years ago, hardly anyone talked out loud about the Jewish past of Koszalin. Everyone had heard of the Warsaw ghetto and some had encountered stories about the courts of the tzaddikim around Lublin, but Jews in Pomerania? Few knew about this. Among them were an unusual pair of friends—the photographer Zbigniew Pacholski and Henryk Romanik, a Roman Catholic priest. The former showed an exhibition titled Anne Frank—A Story for Today in Koszalin in 1998. The latter, a Biblical scholar fascinated by Jewish culture, poet, and guide to the Holy Land, posed a question during the Tolerance Days in nearby Kołobrzeg: How long are we going to keep pretending that there were no Jews here?

The breakthrough came about through a strange story that is one more proof of how life writes the most implausible scripts. The tale began in 1925 when Leslie Baruch Brent was born into a Jewish family. In 1938, on the eve of the war, he managed to make it from Berlin to the United Kingdom. To this he owes his life. None of his close relatives survived the catastrophe of the war. In 1989 Professor Brent was an eminent immunologist, a Nobel Prize winner, who arrived in the town of his birth for the first time in more than half a century. Because he traveled privately, visiting places connected with the life of his family, few in Koszalin knew of his visit. Pacholski found out about him only ten years later and learned to his surprise that the name of Professor Brent’s great-uncle could still be seen on one of the matzevot that survived the wartime maelstrom.

Pacholski managed to persuade the local authorities to issue an official invitation to the Nobel Prize winner and show some concern for traces of the presence of the local Jewish community. A commemorative plaque was erected at Brent’s birthplace. This was when the question of the abandoned, devastated old Jewish cemetery came up. A Koszalin Polytechnic building had stood for years at the site of the new Jewish cemetery. Father Romanik made it clear: “If the Church is to become involved in the meeting with the Professor, then in accordance with Christian, patriotic, Polish custom due respect must be paid to the graves of others.”

Cleaning up and fencing the cemetery was the first visible sign of changes in the way Koszalin residents related to their own past. The grand opening of the restored cemetery took place in May 2005, and in the fall of that year Father Romanik and Pacholski led the first Memorial March past its gates. Each year since then the March has drawn people who are not indifferent to the fate of the prewar residents of their city who fell victim to Kristallnacht, the pogrom against Jews on the night of 9/10 November, 1938, all across the Third German Reich—within the borders of which Koszalin lay before the war. On a route running past the two cemeteries and the site of the old synagogue, those assembled pray, light candles, and keep silent. Their presence has more than a religious dimension. It is an expression of the fundamental rejection of indifference and ignorance of one’s own roots. Since 2010 the march has been ecumenical. The Rev. Sebastian Niedźwiedziński of the Evangelical Methodist church and chairman of the Koszalin branch of the Polish Ecumenical Council joined the organizers, stressing the way such encounters bring people together regardless of denomination. Local media carry stories about the March, but most of those in attendance get the word through text messages and emails. Hundreds of people turn out each year no matter what the weather.

Father Romanik has been indefatigable in popularizing the history of the Jews in Koszalin. He organizes lectures and discussions, and invites guests to visit. His strategy is simple: Speak as much as possible about good things, good people, and positive initiatives. Don’t repeat stereotypes, even positive ones. And give people a chance for authentic encounters.

In 2006 he published the book On the Jews in Koszalin: Sketches for a Group Portrait, which is an attempt at compiling information about the fates of the Jewish residents of Koszalin from 1700-1945 and their influence on the identity of the city’s residents today. He writes: “May the names, addresses, and lives of the children of Israel on our land never again be alien.” Along with a historical essay, archival sources, and elements of a chronicle, there are also the poems with the help of which Romanik has been trying for years to say something that can be found in no books of wisdom. “Sometimes, instead of being wise, you have to speak to the heart,” he states.

His work obviously speaks to many hearts indeed, since he received the Uprising in the Warsaw Ghetto medal from an association of Jewish veterans on April 19, 2007. He donated the medal to the local museum in thanks to everyone involved in the Christian-Jewish dialogue in Koszalin. Through their efforts, the memory of the multi-cultural prewar city is finally being regained after half a century.

Ewa Karabin