Tu kiedyś były gwiazdy
Do drzwi siedziby PSS „Społem” w Zduńskiej Woli pukają nie tylko interesanci. Dla niektórych to miejsce wiąże się z powrotem do przeszłości. Czasami w oczach pojawiają się łzy. Tabliczka przed wejściem na teren spółdzielni informuje: „Na tym dziedzińcu stała synagoga; od XVIII w. drewniana, w 1858 r. zastąpiona murowaną. Została zniszczona przez hitlerowców w czasie II wojny światowej”.
– Mykwa była tam, a w tym miejscu był rzezak, człowiek zajmujący się ubojem rytualnym. W budynku, który obecnie zajmuje spółdzielnia, mieścił się cheder i administracja gminy żydowskiej – mówi Elżbieta Gostyńska, prezes Zarządu „Społem”. Stoimy na placu przed siedzibą spółdzielni. Na trawniku zwraca uwagę kilka pokaźnej wielkości kamieni. – Jak wykopiemy jakiś w ziemi, to tutaj się go odkłada – tłumaczy pani Elżbieta. – Mogą to być pozostałości przysynagogalnych zabudowań. Kiedyś wymyślę, co zrobić z tymi głazami.
– Po wojnie pościnano gwiazdy, jakby komuś przeszkadzały – pani Elżbieta wskazuje na bramę w głębi zabudowań. Dziś gwiazda Dawida znów widnieje na jej środku. Brama została ufundowana przed wojną w podzięce za uratowanie życia dziecka, można jeszcze odnaleźć na niej inicjały fundatora. O tym, że między prętami była przerwa na gwiazdę, powiedział pani Elżbiecie Asher Sieradzki, były mieszkaniec Zduńskiej Woli, jeden z nielicznych Żydów, którzy przeżyli likwidację getta. I jedna z tych osób, które na dziedziniec Społem przyszły dotknąć minionego czasu. W tym konkretnie przypadku droga wiodła z Izraela. – Rozmawialiśmy, zawiązała się między nami więź przyjaźni. Mówię kiedyś: „Czemu pan tak tu stoi przy bramie?”. A on: „Bo tu kiedyś były gwiazdy”. Przy renowacji kazałam przywrócić.
Asher Sieradzki od ponad 10 lat przywozi do Zduńskiej Woli młodych Izraelczyków. Zdarza się, że wspólnie z mieszkańcami miasta porządkują tutejszy kirkut przy ul. Kaczej. Prace wokół zniszczonego w czasie wojny cmentarza sięgają jednak głębiej w przeszłość. Od 1984 roku opiekowała się nim społecznie nauczycielka Elżbieta Bartsch. Zduńska Wola zawdzięcza jej także w dużym stopniu przywrócenie pamięci o żydowskich mieszkańcach miasta. Wśród swoich uczniów starała się różnymi metodami rozbudzać zainteresowanie losami Żydów, którzy przed wojną stanowili około 30% tutejszej społeczności. W 2010 roku podczas Festiwalu Kultury Żydowskiej w Krakowie Elżbieta Bartsch została za swoje działania uhonorowana dyplomem Ambasady Izraela i Żydowskiego Instytutu Historycznego.
Dyplom ten otrzymała też wcześniej Kamila Klauzińska, doktorantka w Katedrze Judaistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Wraz z Danielem Wagnerem, mieszkającym obecnie w Izraelu profesorem fizyki, którego rodzina pochodziła ze Zduńskiej Woli, przeprowadzili dokumentację cmentarza. Prof. Wagner przyjeżdżał do Polski na wakacje. Razem odczytywali z macew imiona i nazwiska, fotografowali nagrobki, kreślili mapy.
Konkretne wyzwania, takie jak konieczność odbudowania bramy cmentarza, pokazały, że trudno działać bez pewnych ram prawnych. Założono więc Towarzystwo Historyczne, Yachad stawiające sobie za cel m.in. propagowanie kultury żydowskiej oraz nawiązywanie i utrzymywanie kontaktu z dawnymi mieszkańcami Zduńskiej Woli wyznania mojżeszowego, jak też ich potomkami. W jego zarządzie znalazły się Kamila Klauzińska, Elżbieta Bartsch i Elżbieta Gostyńska. – Koszt bramy oszacowano wstępnie na 25 tys. zł. Prezydent miasta powiedział, że może dać na ten cel 10 tys. Mówię: to za mało. Stanęło na 15 tys. Musieliśmy mieć jednak swój wkład własny – opowiada Elżbieta Gostyńska. Część pieniędzy zebrał w Izraelu Daniel Wagner, część udało się zgromadzić w Zduńskiej Woli. Środki te pozwoliły też położyć na ziemi kostkę i odrestaurować cmentarną studnię.
Stowarzyszenie Yachad to jednak nie tylko sprawy cmentarza. W 2003 roku z jego inicjatywy w jednej ze zduńskowolskich szkół można było obejrzeć wystawę „Historia i Pamięć. Żydzi w Zduńskiej Woli”, przygotowaną przez Kamilę Klauzińską. Obecnie wystawa znajduje się w Izraelu. Od dziewięciu lat uczniowie szkół ponadpodstawowych mogą wziąć udział w konkursie „Społeczność żydowska Zduńskiej Woli w relacjach moich rodziców i dziadków”. Zadaniem uczniów jest poznawanie losów konkretnych osób, które przed laty mieszkały w ich sąsiedztwie, a więc tego, co znacznie bardziej niż suche liczby i statystyki, dotyczące społeczności żydowskiej przed wojną i po wojnie, wpływa na wyobraźnię i pobudza do myślenia. Stowarzyszenie Yachad zorganizowało też konferencję osób działających na rzecz ochrony dziedzictwa kultury żydowskiej w Polsce, pozwalającą na wymianę cennych doświadczeń.
Czemu to wszystko? – A jak można wychowywać społeczeństwo, nie ucząc historii? – odpowiada Elżbieta Gostyńska. – Żydzi przyjeżdżający do Zduńskiej Woli dziwią się, kiedy widzą mój krzyżyk: Jak to? To pani nie jest Żydówką? Więc czemu pani to robi? Mówię im: Przecież jesteście naszymi starszymi braćmi w wierze. Ale moje działania to tylko mały wycinek większej całości…
There Used To Be Stars Here
Not only business brings people to knock at the door of the Społem Food Cooperative offices in Zduńska Wola. For some, the place is connected with a return to the past. Tears occasionally come to their eyes. A plaque outside the entrance to the Co-op property reads, “A synagogue stood in this yard, wooden from the 18th century and replaced by a brick building in 1858. The Nazis destroyed it during World War II.”
“The mikveh was there, and in that place was the shochet, the person responsible for ritual slaughtering. The building now occupied by the co-op housed the cheder and the Jewish community offices,” says Elżbieta Gostyńska, chair of the co-op board. We are standing in the yard outside the offices. Several large stones amidst the grass catch the eye. “When we dig anything up, we put it here,” says Gostyńska. “These could be the remains of buildings from before the synagogue. The day will come when I figure out what to do with these boulders.
“After the war the stars were cut out, as if they bothered someone,” says Gostyńska, pointing to gates set among the buildings. Today, Star of David is again visible there. The gates were a prewar donation in thanks for saving the life of a child, and the donor’s initials are still visible. Gostyńska learned that the stars had filled the empty spaces between the bars of the gates from Asher Sieradzki, a former Zduńska Wola resident and one of the few Jews to survive the liquidation of the ghetto. He was also one of the people who entered the co-op courtyard to touch the past. In this specific case, the road led here from Israel. “We talked and became friends. At one point I asked him why he was standing in front of the gates. And he said: ‘Because there used to be stars here.’ I ordered them restored during the renovation.”
Asher Sieradzki has been bringing young Jews to Zduńska Wola for over a decade. Sometimes they join local residents in cleaning up the Jewish cemetery on Kacza street. Work on the burial ground devastated during the war dates back earlier, however. Since 1984, a teacher, Elżbieta Bartsch, has been looking after it on a voluntary basis. Zduńska Wola owes her a large debt of gratitude for recovering the memory of the city’s Jewish residents. She has tried various methods of getting her students interested in the fate of the Jews who accounted for thirty percent of the population before the war. At the 2010 Jewish Culture Festival in Cracow, Bartsch was honored with a certificate from the embassy of Israel and the Jewish Historical Institute.
Kamila Klauzińska, a doctoral candidate the Jagiellonian University Chair of Judaistica, received a similar certificate earlier. She and Daniel Wagner, a professor of physics now living in Israel whose family came from Zduńska Wola, documented the cemetery. Wagner came to Poland on vacation. Together they read the names on the matzevot, photographed the gravestones, and drew a map.
Concrete challenges like the necessary restoration of the cemetery gates showed that some tasks demanded a legal framework. This came about through the founding of the Yachad Historical Association with the goal of popularizing Jewish culture and making and maintaining contact with former Jewish residents of Zduńska Wola and their descendants. Kamila Klauzińska, Elżbieta Bartsch, and Elżbieta Gostyńska serve on the board. “The initial estimate of the cost of the gates was 25 thousand zloty. The mayor said he could give ten thousand. I said that wasn’t enough. We ended up with fifteen thousand. However, we had to come up with the rest of the money,” says Gostyńska. Daniel Wagner raised some of it in Israel, and some was raised locally. There was enough left over to lay cobblestones and restore the cemetery well.
The Yachad Association is interested in more than the cemetery. In 2003, it took the lead in mounting an exhibition on the History and Remembrance of the Jews of Zduńska Wola, prepared by Klauzińska, at a local school. At present, the display is in Israel. For nine years, a competition on the Jewish Community of Zduńska Wola as Remembered by My Parents and Grandparents has been open to secondary-school students. The aim is for them to learn about the lives of specific individuals who lived nearby in times past, which makes more of an impact on the imagination and stimulates more thought than dry numbers and statistics. The Yachad Association has also organized a conference for people involved in the protection of the Jewish heritage in Poland where they exchanged valuable experiences.
Why do all this? “How can you educate society if you don’t teach history?” Gostyńska responds. “Jews who come to Zduńska Wola are puzzled when they see the cross I wear. ‘What’s this?’ they ask. ‘Aren’t you Jewish? So why are you doing this?’ I tell them: ‘You’re our elder brothers in faith, aren’t you?’ But the things I do are only a small part of a greater whole.”



