Myślenie wbrew schematom

Jerzy Fornalik trafił do Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Borzęciczkach w 1975 r. Dostał tam pobielony pokoik na poddaszu i został do dziś. Początki były trudne: – Wcześniej nie miałem do czynienia z osobami upośledzonymi, aż nagle przyszło mi pracować ze 120 takich dzieci! To był szok. Gdy po miesiącu wróciłem do rodzinnego domu, mama na mój widok powiedziała: „Synku, wracaj do nas natychmiast, bo się tam wykończysz”.

Warunki, w których przyszło mu pracować, były trudne. Część dzieci pochodziła z rodzin patologicznych, bały się ludzi, rzadko wychodziły z domu: – W tamtych czasach upośledzenie traktowano jako karę – wyjaśnia Fornalik. – Jeżeli w domu było takie dziecko, rodzice nigdzie się z nim nie pokazywali, bo się wstydzili. Postanowiłem zrobić coś, żeby te dzieciaki wyprowadzić do świata. Odkąd pamiętam na dźwięk języka hebrajskiego czy muzyki żydowskiej serce mi drży, więc gdy dowiedziałem się, że w Koźminie Wlkp. jest zaniedbany cmentarz żydowski, już wiedziałem, co możemy razem zrobić.

Kiedy zaczynali porządkować koźmiński cmentarz na początku lat 80., robili to jeszcze pół oficjalnie – za tego typu zaangażowanie można było stracić pracę. Mieli łopatę, dwie siekiery i kosę – i z pomocą tych narzędzi upośledzone dzieci z Borzęciczek w trzy lata wykarczowały i uporządkowały cały cmentarz. Wtedy okazało się, że na cmentarzu znajduje się aż 600 macew! Po zakończonych pracach Jerzy Fornalik zorganizował wystawę fotograficzną „I obyś szanował przekonania innych ludzi”, która dokumentowała dokonania dzieci z Borzęciczek.

W 1985 r. Fornalik zabrał swoich podopiecznych na coroczne spotkanie ruchu korczakowskiego do Warszawy. Tam poznał prof. Marię Łopatkową – pisarkę, pedagoga i działaczkę społeczną – która zachwyciła się ich pomysłem. Nie mogła uwierzyć, że w działania nie zaangażował się nikt ze strony żydowskiej, że dzieci nie usłyszały nawet od niej „dziękuję”. Prof. Łopatkowa została dobrym duchem tej inicjatywy i dzięki jej staraniom w 1997 r. Jerzy Fornalik dostał list od Rivki Parciak, dyrektor specjalnego ośrodka wychowawczego z Izraela, z propozycją współpracy. Rok później wraz z grupą nauczycieli pojechał po raz pierwszy do Jerozolimy, a kilka miesięcy potem Rivka przyjechała do Polski.

– Tak po prostu wsadziła dzieci do samolotu i przyleciała – śmieje się Fornalik. – Bardzo się bałem tej wizyty, bo nasze dzieci nie znają angielskiego, więc spodziewałem się, że przez tydzień będą się męczyły, nie mogąc porozmawiać. A dzieciaki wsiadły razem do autobusu o 5.00 nad ranem i całą drogę z lotniska śpiewały, bawiły się, rozmawiały w jakimś własnym przedziwnym języku. To było wspaniałe! Przez cały tydzień bawiły się i poznawały. Wtedy już towarzyszyła nam młodzież z Sulejówka, która przyjechała pod opieką swojej nauczycielki Anny Krzemień.

Wtedy narodził się pomysł wymiany młodzieży z Polski i Izraela. Fornalik nawiązał kontakt w dyrektorem wyznaniowej szkoły Hartmana i latem zabrał tam młodzież ze szkół średnich z całej Polski. We wrześniu izraelscy licealiści przyjechali z rewizytą. Przez dwa dni porządkowali cmentarze, przez pozostały czas zwiedzali Polskę i poznawali polską kulturę. Dla wielu młodych Izraelczyków to była pierwsza wizyta w Polsce. – Przyznali później, że tutaj nie jest tak, jak im się mówi – opowiada Jerzy Fornalik. – Byli wychowywani w prze­świad­cze­niu, że cały świat jest przeciwko nim, czuli się wygodnie w pozycji ofiary. Gdy spędzili trzy dni z polską młodzieżą, musieli przyznać: „Jesteśmy tacy sami. Mamy te same problemy z rodzicami, ze szkołą, słuchamy tej samej muzyki, wszyscy mówimy po angielsku”.

Tak zaczęły się „Antyschematy” – cykliczny projekt edukacyjny połączony z odnawianiem kirkutów. Na pierwszy ogień poszedł zabytkowy cmentarz w Krzepicach koło Częstochowy, gdzie są unikatowe na skalę światową żeliwne macewy. Następne były: Radomsko, Biała, Brody, Żabno, Borzęciczki, Kłodzko, Dobrodzień, Lesko, Andrychów. Co roku odnawiany jest inny cmentarz. – Za pierwszym razem zaczynaliśmy pracę w ulewnym deszczu – wspomina Fornalik. – Ale nikogo to nie zniechęciło. Młodzież była cudowna. Początkowo na zakończenie prac organizowaliśmy huczne uroczystości z udziałem Szewacha Weissa i innych przedstawicieli strony izraelskiej, ale szybko zauważyłam, że lokalni dygnitarze wykorzystywali to do własnych interesów, więc ograniczyliśmy się tylko do proszenia o patronat.

Od samego początku „Anstyschematy” były inicjatywą społeczną działającą pro publico bono. Młodzież przez 10 dni pracowała w czasie wolnym, biorąc na siebie koszty dojazdu i zakwaterowania. – Jedna z naszych dziewczyn spędzała wakacje z rodzicami na południu Francji i tak długo wierciła im dziurę w brzuchu, aż ją odwieźli do Polski na „Antyschematy”! – opowiada Fornalik. – Ta dziewczyna skończyła hebraistykę, wyszła za mąż za Żyda i na dniach urodzi nam się pierwsze antyschematowe polsko-żydowskie dziecko.

W 2009 r. z powodu choroby Jerzy Fornalik musiał zawiesić realizację projektu. Nieustannie boryka się też z problemem braku partnerów ze strony izraelskiej: – Moi przyjaciele, polscy Żydzi, odchodzą i obawiam się, że już nikogo nie będzie obchodził los żydowskich cmentarzy. Obym się mylił.

Ewa Karabin

Thinking Outside the Box

Jerzy Fornalik landed in the Special Educational Center in Borzęciczki in 1975. He got a whitewashed room in the attic and has stayed there to this day. The beginnings were difficult. “I hadn’t had anything to do with disabled people until then, but suddenly I was working with 120 disabled children! It was a shock. When I went home after a month there, my mother looked at me and said, ‘Son, come back to us at once because that place will be the end of you!’”

The conditions he worked in were daunting. Some of the children came from pathological families, were afraid of people, and rarely went outside. “In those days a disability was treated as a punishment,” Fornalik explains. “If they had a child like that at home, the parents never showed themselves with them because they were ashamed. I decided to do something to get those children out into the world. Since my heart has skipped a beat at the sound of the Hebrew language or Jewish music for as long as I remember, I knew just what we could do together as soon as I found out that there was a neglected Jewish cemetery in Koźmin Wielkopolski.”

When they began putting the Koźmin cemetery in order at the beginning of the eighties, yet under communism they were still acting only semi-officially. “You could lose your job for getting involved in something like that.” They had a shovel, two axes, and a sickle, and with the help of those tools the disabled children from Borzęciczki cleared the entire cemetery of tree stumps and put into shape in three years. “Then it turned out that there were no fewer than 600 matzevot there!” When the work was done, Jerzy Fornalik organized a photographic exhibition titled May You Respect the Convictions of Others, which documented what the kids from Borzęciczki had accomplished.

In 1985 Fornalik took his charges to the annual gathering of the Korczak movement in Warsaw. There, he met Professor Maria Łopatkowa, a writer, educator, and community activist who was delighted with their idea. She couldn’t believe that no one from the Jewish side was involved in the campaign, and that the children had not even heard the words “thank you” from any Jewish organization. Professor Łopatkowa became the guardian angel for the program and it was thanks to her that Fornalik received a letter in 1997 from Rivka Parciak, the director of a special education center in Israel, with an offer of cooperation. A year later, he traveled to Jerusalem for the first time with a group of teachers, and Rivka came to Poland a few months later.

“She just loaded the children onto a plane and flew here,” Fornalik chuckles. “I was very worried about that visit because none of our children knew English, so I expected that the week would be torture for them because they wouldn’t be able to communicate. But the kids got on the bus together at five in the morning and the whole way back from the airport they sang, played games, and talked in some sort of weird language all their own. It was wonderful! The whole week long they played and got to know each other. By that point we already had the young people from Sulejówek with us who had come under the care of their teacher, Anna Krzemień.”

That was when the idea came up of a youth exchange between Poland and Israel. Fornalik made contact with the director of the Hartman religious school and took young people from secondary schools all over Poland there in the summer. Their Israeli counterparts paid a return visit in September. They spent two days cleaning up cemeteries, and spent the rest of the time touring Poland and learning about Polish culture. For many of the young Israelis, it was their first visit to Poland. “They admitted later that it wasn’t like they had been told it would be here,” says Fornalik. “They had been raised to believe that the whole world was against them, and they felt comfortable in the position of victims. When they had spent three days with Polish young people, they had to confess: ‘We’re the same. We have the same problems with our parents and at school, we listen to the same music, and we all speak English.’”

That was the beginning of Outside the Box, a cyclical educational project combined with the restoration of Jewish cemeteries. Things kicked off with the landmark cemetery in Krzepice near Częstochowa where there are iron matzevot that are unique on a global scale. Next came Radomsko, Biała, Brody, Żabno, Borzęciczki, Kłodzko, Dobrodzień, Lesko, and Andrychów. A different cemetery is renovated each year. “The first time, we started working in pouring rain,” Fornalik recalls. “But no one was discouraged. The young people were fantastic. At first, we organized gala ceremonies to mark the end of the jobs with Szewach Weiss and other representatives from the Israeli side, but we soon realized that local dignitaries exploited them for their own interests, and so we limited ourselves to only asking them to act as patrons.”

From the very beginning, Outside the Box was a pro bono publico volunteer initiative. The young people worked for ten days in their free time, paying their own travel and lodging costs. “One of our girls was on vacation in the south of France with her parents and she nagged at them until they brought her to Poland for Outside the Box,” Fornalik says. “That girl graduated with a degree in Hebrew, married a Jewish man, and will be giving birth any day now to our first outside-the-box Polish-Jewish child.”

In 2009 Jerzy Fornalik had to suspend the program for reasons of health. He constantly comes up against the problem of a lack of partners from the Israeli side: “My Polish-Jewish friends are passing away and I fear the day when no one will be left to worry about the fate of Jewish cemeteries. I hope I’m wrong.”

Ewa Karabin